Kto powinien płacić na randce?

 


 Kiedyś, w latach młodości i świetności, zanim byłam w stałym związku i zanim miałam swojego konkubenta (😃) chadzałam na randki. Czasami rozmawiałam z koleżankami albo natykałam się na zapytania w internecie „kto powinien płacić na randce?”. Zdania były podzielone.

Żyjemy w czasach, w których kobiety walczą o siebie, chcą się rozwijać, spełniać marzenia. Chcemy równouprawnienia. Ale w płaceniu za randkę wcale nie chodzi o równouprawnienie, tylko zwyczajnie o miły gest – jeżeli ktoś chce za Ciebie zapłacić, to znaczy, że został tak wychowany albo ma ochotę po prostu zapłacić. Facet nie chce wtedy pokazać wyższości nad kobietą (zwykle, ale jeśli widzisz jakieś czerwone flagi, to uciekaj) tylko zazwyczaj chce być miły i pokazać się z dobrej strony.

Trochę słabo zapłacić za kogoś i pytać później „Hej, oddasz mi te 30 zł? No bo ja w sumie zapłaciłem…”. U mnie to zależało od relacji – niektórzy mężczyźni zapraszali mnie na kawę czy do restauracji albo ja sama proponowałam spotkanie (tak, kobieta też może zaproponować spotkanie i nie ma w tym nic złego). Czasami przy podaniu rachunku to było dla nich normalne, że płacili, że brali jeden rachunek. Kiedy pytałam czy oddać pieniądze, to słyszałam: „Nie no, co ty”. Nigdy nie było mi z tym źle, ale tak samo nie miałabym problemu, by zapłacić za siebie i mojego towarzysza. Nie mówię tutaj tylko o randkach, bo czasem spotykałam się pierwszy raz z jakimś kolegą poznanym w internecie i za każdym razem płacono za mnie. Skoro zapłacili, to widocznie było ich na to stać. Gdy ktoś mi coś kupuje, to następnym razem staram się odwdzięczyć.

Czy kobieta powinna płacić za siebie na spotkaniu?


  Dla mnie to nie jest kwestia honoru, nie muszę pokazywać, ze jestem w stanie za coś zapłacić. Nie będę się też wykłócała. Jak ktoś chce, to niech płaci, mnie to w ogóle nie ujmuje. Nie czułabym się urażona, gdyby ktoś powiedział, że zapomniał portfela (o ile oczywiście nie zamówiłby najdroższych dań z karty) i nie miałabym problemu, by wyłożyć pieniądze. Chyba, że to byłby trzeci raz z rzędu.
😉 Nie mam też potrzeby pokazywać, że jestem niezależna – myślę, że jak ktoś ze mną rozmawia dłużej, niż 10 minut, to jest w stanie to zauważyć.

Według savoir-vivre, powinna płacić osoba, która zaprasza na spotkanie. Bezpiecznie jest się umówić na początku, że np. płacicie rachunek na pół. Serio, nie ma nic złego w takich ustaleniach – skoro możecie iść razem na ciacho i kawę, to dlaczego nie możecie ustalić wcześniej kwestii finansowej?

Absolutnie nie oczekuję od nikogo płacenia za mnie, ale jeżeli chce to zrobić, to ok. Zawsze to ja mogę zapłacić innym razem. Nie można zaś od nikogo niczego WYMAGAĆ. Płacenie za kogoś to tylko i wyłącznie gest dobrej woli. Nikt nie powinien czuć się wykorzystywany, bo nie o to w tym wszystkim chodzi.  Są kobiety, które lubią, gdy się za nie płaci – odbierają to jako staranie się o drugą osobę. Są też takie, które chcą pokazać, że są niezależne albo czują się niekomfortowo, gdy ktoś pokrywa koszty posiłku. Jak facet chce Cię zabrać do drogiej restauracji, a Ty nie masz na to budżetu, to fajnie o tym powiedzieć, zamiast później płacić rachunek na pół i nie jeść do końca miesiąca, bo się nie wiedziało.

Ale z niego sknera, nie zapłacił za mnie!

 Słyszałam o sytuacji, gdzie kobieta powiedziała: „Chłopak nie zapłacił za mnie na randce, drugi raz się z nim nie umówiłam. Serio? To jest powód? Nie ma nigdzie napisane, że ktokolwiek MUSI za nią płacić. A przekreślanie kogoś tylko z tego powodu jest według mnie przykre. Traktujmy ludzi po ludzku. Mamy XXI wiek. To, że facet płaci za kobietę jest ok. To, że kobieta płaci za faceta, jest ok. To, że chcecie podzielić rachunek, jest ok. To, że się wymieniacie płatnościami jest ok. Nie jest ok wykorzystywanie kogoś i oczekiwanie, że zawsze będzie płacił. Umawiamy się na spotkania, by spędzić miło czas, a nie najeść się za darmo.

A jak jest u Was? Dzielicie płatności na pół, płacicie tylko za siebie czy jeszcze inaczej? Czy uważacie, że to facet powinien płacić za posiłek? 

Komentarze

  1. Na randkach zawsze płacił facet, nigdy nawet nie uczyniłam gestu sięgania po portfel, ale nie miałabym z tym problemu, jeżeli ustalilibyśmy, że płacimy za siebie osobno.
    Z mężem chadzamy na randki, umówiliśmy się, że płacimy na przemian. Ale budżet przecie wspólny, więc i tak nie ma sensu tego rozkminiać.
    Ładny blog, jestem tu pierwszy raz. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdę mówiąc już nie pamiętam kto płacił na pierwszych randkach z moim obecnym partnerem.

    OdpowiedzUsuń
  3. W czasach randkowania nie bywałam w lokalach, nie było nas stać.
    Mój syn podjął na studiach pracę, by na randki w lokalu zarobić.
    Uważam, że to powinno być ustalone lub płaci ten, kto zaprasza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama nie wiem jak to powinno być, ale w mojej ocenie to chyba nie ważne kto płaci, ale jak tak sobie przypomnę czsy randkowania to zawsze płacił za mnie facet :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to trochę odbieram, że jak facet nie płaci, to skąpy XD
    Pozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mam nic przeciwko temu, aby facet zapłacił za obiad w restauracji. To miłe 😊!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamiętam moja pierwszą randkę. Chłopak zapłacił za lody a ja czułam się strasznie niezręcznie. Przy kolejnej uparłam się i płaciłam za siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z mężem mamy wspólny budżet, więc nie ma problemu kto płaci;) Na naszych pierwszych randkach chciałam za siebie płacić, ale mój luby zawsze się upierał i płacił cały rachunek:)

    OdpowiedzUsuń
  9. to raczej kwestia do dogadania się z tym płaceniem. U nas na zmianę płacimy

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli chłopak chciałby zapłacić rachunek podziękowałabym i spytała ile mam oddać. Też myślę, że byłoby, to dla niego miłe choćby i tak powiedział, że nie trzeba. Ja doceniłabym jego gest, a on myślę mój.
    Na następnym spotkaniu mogłabym zapłacić ja :).

    W niedzielę byłam z moim Pieronkiem na obiedzie i ja miałam zapłacić obiad, a on piwo. Ale kasjerka się pomyliła i wyszło na, to że wszystko ja zapłaciłam, a on jeszcze "zarobił" złotówkę hihi.
    Budżet mamy wspólny... ;).

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiedź jest prosta - płaci ten, kto zaprasza. Na randkę zaprasza mężczyzna, więc to on powinien zapłacić. Wtedy czuję się zaopiekowana jako kobieta, mimo, że stać mnie na zapłacenie za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kontrowersyjny temat :p Mój (teraz już) mąż nigdy nie chciał, żebym ja płaciła, ale zawsze starałam się,jakoś mu wynagradzać te randki i też zabierałam go np. do kina.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawy temat na wpis :)
    Trudno jest mi się wypowiedzieć na ten temat przyznam szczerze :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  14. witam Cię serdecznie ♥️
    ..zawsze było tak, że płacił chłopak, bo zapraszał, ale oczywiście każdy może płacić każdy za siebie ;)

    - pozdrawiam ciepło Kochana, moc cudowności życzę ♥️

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie było tak, że zawsze płacił chłopak, bo to on zapraszał. Nie miałabym jednak problemu zapłacić za siebie czy nawet za nas, jeśli to ja bym zaprosiła na spotkanie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Chyba najlepiej się podzielić rachunkiem, ale płacić na zmianę (jeśli będzie więcej randek :D)

    OdpowiedzUsuń
  17. Z reguły u mnie zawsze facet płaci na randce :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Na pierwszym spotkaniu wolę gdy każdy płaci sam za siebie. Później to już kwestia wzajemne ości: raz jedni, raz drugie, raz ja za kawę, raz ty za herbatę :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja mam męża więc wygląda to już u nas trochę inaczej ;). Ale wcześniej było tak, że raz płaciłam ja raz on, a czasami razem. Wydaje mi się, że wszystko jest kwestią do dogadania i najważniejsze jest to aby obu stroną odpowiadało. Rozmowa kluczem wszystkiego! ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Cześć! Bardzo Ci dziękuję za czytanie mojego bloga i wszystkie komentarze. Zawsze staram się odwdzięczyć. Miłego dnia!

instagram