Dlaczego oceny nie są najważniejsze?
Czerwiec, wakacje
zbliżają się wielkimi krokami. Dzieciaki w szkołach i młodzież będą pytane o
swoje oceny. O to, czy świadectwo jest z paskiem. Może nawet dostaną za niego
nagrody od rodziców czy dziadków. Czerwony pasek od czasów PRL-u oznaczał
pracowitość, sumienność, wyjątkowość. Ale czy oceny naprawdę są ważne?
Szkoła uczy tego, że trzeba być najlepszym ze wszystkiego. Jak masz średnią 4,75 i umiesz liczyć logarytmy, masę Jowisza, wiesz, kim był Żeromski i znasz budowę ameby, to jesteś kozakiem. Trzeba do tego dodać znajomość modlitw na 5 i umiejętność gry w koszykówkę. Tylko… co z tego?
Moja nauka wyglądała w ten sposób...
Nigdy nie
uczyłam się dobrze. Nikt o to nie zadbał w dzieciństwie, a później mi się nie
chciało – nie byłam nauczona systematycznej nauki. Obecnie kończę studia z pedagogiki.
Wiedza zdobyta w szkole niespecjalnie mi się na coś przydała (nie licząc
oczywiście podstaw). Przynosiłam do domu 3,4 nie ucząc się poza szkołą, ale i 1
się zdarzały (moja babcia uwielbiała robić z igły widły i liczyła moje jedynki
ze wszystkich przedmiotów na zebraniu, zwykle było ich około 13 i był to dla
niej koniec świata i powód do ubliżania mi od nieuków). Ani razu w mojej
karierze szkolnej nie miałam paska na świadectwie, ale nigdy mi to nie przeszkadzało,
bo wolałam mieć życie i znajomych oraz czas dla siebie, niż 5, która nic dla
mnie nie znaczyła. I pewnie, według niektórych mogłam być głupia, skoro miałam niższe
oceny. Tylko że życie weryfikuje to dopiero teraz, w dorosłości. 😉
Rozumiem
ludzi, którzy się uczą, bo sprawia im to przyjemność, ale no niestety, oceny
nie świadczą o niczyjej wartości, tylko o tym, że potrafi się coś zakuć. Oceny
nie określają tego, kim jesteś czy będziesz. Nie przekładają się na to, ile w
przyszłości będziesz zarabiać i czy dostaniesz dobrą pracę. Jednak pewne cechy
charakteru jak upór, umiejętność walki o swoje czy „gadane” już tak.
Stopnie nie są najważniejsze.
Mieć bardzo dobry ze wszystkiego wiąże się z niespaniem po nocach, stresem przed lekcjami, brakiem zainteresowań, czemu winni bywają rodzice. Cisną dzieci, by były jak najlepsze i karzą ich za gorsze oceny. Kto nigdy nie słyszał „a czemu nie 5?” Myślę, że niewiele jest takich osób. Fajnie, rodzicu, że możesz się pochwalić na Facebooku świadectwem córki, ale zastanów się, ile pracy ją to kosztowało i czy nie odbiło się to na jej zdrowiu. Bardzo dobrym sposobem jest rozmawianie z dzieckiem o jego trudnościach, zamiast darcia się na niego, że dostało 3 z polskiego. Powinno się nagradzać starania, a nie sam efekt.
Szkoły
nastawione są na oceny. W moim byłym technikum nauczycielka matematyki
zaliczyła przedmiot kilku osobom, pod warunkiem… NIEPRZYSTĄPIENIA DO MATURY,
żeby nie zaniżać zdawalności... Oceny nie są wyznacznikiem niczyjej inteligencji,
powinny być jedynie wskazówką. Uczymy się dla siebie. Nie dla mamy, nie dla
taty, nie dla nauczyciela i koleżanek W tym samym technikum siedziałam i
przepisywałam matmę przed każdą lekcją, byleby nie dostać 1 i nie być
upokorzona przed klasą, żeby nauczycielka nie była zła. Co mi to dało? Tylko
tyle, że nauczycielka nie krzyczała, bo matmy jak nie umiałam, tak nie umiem do
dziś. Poza tym nie miało to żadnej wartości.
Mając na
świadectwie niższe oceny czy nie mając paska, wcale nie jesteś gorszym
człowiekiem. One w ogóle nie świadczą o inteligencji. Zamiast zwracać uwagę na
rozwój dziecka, ta kierowana jest na jego stopnie.
Oczywiście nie mówię tutaj, że nauka jest nieważna. Każdy ma w sobie ciekawość świata, którą zaspokaja na różne sposoby. Mówię tylko, że oceny nie są najważniejsze. Chęć dostania się do dobrej szkoły czy otrzymania stypendium są zrozumiałymi powodami. Tylko nauka za wszelką cenę nie ma sensu. Jesteśmy RÓŻNI. Uczymy się w swoim tempie, wykonujemy pracę w swoim tempie, w innych godzinach jesteśmy produktywni. Oceny mogą w czymś pomóc, ale nie muszą. Dopóki nie zmieni się system szkolny, można tylko niwelować straty.
Jak wyglądała Twoja edukacja szkolna? #teampasek czy raczej byleby zdać? Jakie masz do tego podejście po latach? Pogadajmy!
Bardzo cieszę się, że o tym mówisz. Ja nigdy nie miałam takich problemów, nie uczyłam się w domu, nawet do matury się zbyt długo nie przygotowywałam, ale miałam te 4,5, 6 a i 1 się czasami trafiły, praktycznie w dzienniku był rozstrzał od 1 do 6, kilkukrotnie miałam świadectwo z paskiem, a gimnazjum skończyłam ze średnią ponad 5, nie pamiętam dokładnie, chyba 5,6. W tym momencie jestem na studiach, okropnie bałam się angielskiego, bo w liceum była tragedia, chociaż wcześniej szło mi nienajgorzej, okazało się, że nie taki diabeł straszny. Tak jak napisałaś, oceny nic nie znaczą, nie weryfikują tego, jakimi jesteśmy ludźmi, jaka jest nasza wartość. To, czego się uczyliśmy w szkole, w dużej mierze nam się później nie przyda, no chyba że będziemy musieli ten sam materiał przerabiać z dziećmi. Pamiętam, że u nas w liceum bardzo był mocny nacisk na oceny i 1 były wypominane na apelach podsumowujących semestr, nie imiennie, ale były. Takie osoby z 1 trafiały do pedagoga, zachęcano je do zmienienia szkoły, aby tylko nie zaniżyły poziomu. Tragedia.
OdpowiedzUsuńJak czytam o praktykach niektórych szkół, to mam ochotę przywalić facepalma, co nieraz robię. Jak można w ogóle zachęcać kogoś do zmiany szkoły z powodu ocen i jeszcze czytać jedynki na apelu? Masakra!
Usuń..świetny post Madziu ! ❤️ ..zgadzam się z Tobą całkowicie.. uważam, że stopnie nie są żadnym wykładnikiem! ..ogólnie mówiąc, każdy się uczy dla siebie, jeśli oczywiście chce się kształcić.. zawsze to mówię, że jesteśmy różni i każdy z nas posiada inne zdolności.. pochodzę z rodziny nauczycielskiej z dziada pradziada, nie miałam żadnych problemów z nauką, ani moje rodzeństwo.. owszem zdarzały się nam przeróżne stopnie, ale nikt z tego tragedii nie robił.. Rodzice nam zawsze mówili, że uczymy się dla siebie ..to przykre, że Twoja Babcia tak do Ciebie mówiła ;(
OdpowiedzUsuń..o tym, kim jesteśmy i jacy jesteśmy, nie świadczy wykształcenie, majątek, wygląd czy talent, ale to, jak traktujemy drugiego człowieka..
- pozdrawiam cieplutko, ściskam mocno Kochana :*
życzę uroczych chwil każdego dnia 💜💙💛💚
Dziękuję! No właśnie, trzeba zrozumieć, że nie jesteśmy robotami, mamy gorsze dni i jechanie na samych 5 jest naprawdę obciążające.
UsuńPewnie, że oceny nie świadczą o wartości człowieka! System ocen w ogóle uważam za niezbyt dopracowany. Myślę, że oceny opisowe byłyby lepsze, poza tym to zawsze powinna być informacja dla ucznia co powinien poprawić, albo w czym jest dobry, a nie pieczątka z atestem jakości. Jednym nauka sprawia przyjemność, innym trudność, ale każdy ma zupełnie unikalne talenty, wrażliwość i swoją własną misję w świecie ;) i to jest ok!
OdpowiedzUsuńO, to, to!
UsuńJa uczyłam się na tyle na ile mogłam, czyli tak pośrednio. Moja córka jest dopiero w 3 klasie i puki co mogę powiedzieć, że uczy się bardzo dobrze. Należy do tych szczęśliwych osób, które uczyć się nie muszą, bo wszystko zapamiętują z lekcji. Zobaczymy jak będzie później. Nie wymagam od niej samych 5 i 6 bo nie o to w tym chodzi, a tak jak piszesz oceny nie świadczą o niczyjej lepszej wartości. Najbardziej śmieszą mnie osoby, które na zakończenie roku chwalą się świadectwami z czerwonym paskiem swoich dzieci. Rozumiem, że jest to powód do dumy, ale gdyby oceny były mizerne w życiu by go nie pokazali.
OdpowiedzUsuńBardzo dobre podejście. Dziecko uczy się da siebie, a rodzice chwalący się świadectwami zachowują się jakby próbowali wynagrodzić sobie jakieś braki. 🤷🏻♀️ Jakoś nikt nie pokazuje świadectwa z 3 i nie mówi "No, moje dziecko nie uczy się najlepiej, ale jeździ konno i jest dobrym człowiekiem." Chciałabym zobaczyć komentarze do takiego wpisu 😆
UsuńBardzo trafnie zauważasz sedno sprawy. Lata temu byłam na ciekawym spotkaniu na temat oceniania i doceniania. Często właśnie rodzice sa przeciwni rezygnacji z ocen, a ja pamiętam, że jako mama małego ucznia wolałam właśnie ocenę opisową, bo 3 z matmy nic mi nie mówiła...
OdpowiedzUsuńNo dokładnie, fajnie wyjaśnić na czym polegają problemy ucznia i spotkać się z rodzicem. Nie każdy ma czas na zebrania, więc taka ocena opisowa jest dobrym rozwiązaniem.
UsuńJa uważam tak jak Ty, że oceny nie są najważniejsze. Ważne jest to kim jesteśmy. Życie weryfikuje. Tak naprawdę "wiedza ze szkoły" nie zawsze się przydaje. W normalnym życiu liczą się inne umiejętności.
OdpowiedzUsuńNikt mnie nie nauczył jak rozliczać pit, nie wiedziałam nic na temat umów o pracę, L4. Wszystko musiałam googlować.
UsuńJa jestem zdaniem gdzieś pomiędzy. Oczywiście oceny nie świadczą o czyjejś wartości. Ale potrafię nauczyć innych rzeczy niż tylko jak wygląda pantofelek ;) Myślę, że nauka i dążenie do jakieś średniej (nawet nie pasek ale np. 4.0) uczy ambicji i tego jak walczyć o swoje marzenia.
OdpowiedzUsuńCiekawym aspektem dla mnie jest połączenie szkoły ze studiami. Studia to inna bajka, dużo pracuje się samemu, dba sie o swoje nieobecności itd. Ale ale! Bez dobrej matury, bez podstaw nie dostaniesz się na wymarzone studia. Dlatego uważam, że w okresie podstawówki powinno się bardzo dużą wagę przykładać do nauki ponieważ to są po prostu podstawy podstaw. I każdy powinien mieć tą minimalną wiedzę z przyrody, historii itd. I rodzice powinni pomagać i douczać do dobrych ocen. Dlaczego? Bo łatwiej jest po prostu potem. Weźmy taką matematykę. Znam osoby, które od podstawówki miały braki i całe życie szkolne to ich gnębiło :/ A wystarczyło te 2-3 lata pomóc dziecku i potem umiałoby dać sobie radę wyuczyć się na to 3-4 samodzielnie. Ale niestety niektórzy nie potrafią się uczyć :/ Czy jest to złe? No nie, nie każdy musi być doktorem czy prymusem. Ale uważam, że każdy powinien mieć równe szanse. Natomiast liceum to inna bajka. Osoby są już bardziej dojrzałe i wiedzą czego chcą. I owszem, wtedy oceną są zarówno ważne jak i nie. Jeśli ktoś planuje zawód np. doktora czy prawnika to sory ale oceny są wyznacznikiem wartości takiej osoby jako kandydata na doktora. Przecież każdy chce iść do doktora, który ma wiedze a nie 'coś wie bo wie'. Co innego są inne kierunki czy też technikum gdzie faktycznie lepiej skupić sie na przedmiotach zawodowych. Ogólnie w liceum ważne są konkretne przedmioty, z którymi widzimy naszą przyszłość i na których powinniśmy się skupić i wyciągać najlepsze oceny jakie się da ;) Ale w szkole brakuje mi też spotkań czy przedmiotów gdzie mówi się ogólnie o życiu o szukaniu swojej drogi, dążeniu do celów. Oceny to jedno, ale fakt jak niektóre osoby są zagubione :/ Idą do LO bo nie widzą dla siebie dobrego technikum, potem dalej nie wiedzą i idą na cokolwiek na studia i znów są zagubione i zdobyty zawód ich nie satysfakcjonuje :/ Jak dla mnie tego w szkołach najbardziej brakuje, nie pomagają oni znaleźć swojej drogi. I wtedy np. są osoby, które uczą się wszystkiego na 100% bo nie wiedzą czego chcą zamiast skupić się na konkrecie.
Heh :D Podsumowując szkolnictwo z PL ma braki i dużo można by o tym mówić. Tak samo o podejściu rodziców do nauki dzieci.
Nie wiem czy gdzieś nie zgubiłam trochę sensu w moim wywodzie xD Ale mam nadzieję, że ma to 'ręce i nogi'. Pozdrawiam ♥
Zapraszam również do mnie w wolnej chwili ;) (nie mam profilu bloggera, dlatego zostawiam link)
Wildfiret
Bardzo dziękuję za Twój głos! Masz rację, że powinny być spotkania i ogólnie doradztwo zawodowe w każdej szkole, by uczniowie znali swoje mocne strony i potrafili je wykorzystać.
UsuńPiszesz, że wszyscy powinniśmy mieć równe szanse - w teorii tak, ale to bardzo idealistyczne myślenie, bo niestety, nie jesteśmy równi i nie mamy równego startu. Fajnie jest myśleć, że na świecie istnieje sprawiedliwość, ale wcale tak nie jest.
Jak sobie przypomnę, jakie cyrki się działy w szkołach, do których chodziłam, to ciesze się, że ten etap mam już za sobą. W liceum miałam polonistkę, która mnie nie znosiła za nazwisko, było to dla mnie nie zrozumiale. Uwaliła mnie na semestr, stawiając jedynki nie za brak wiedzy, ale za to, że ktoś coś do mnie powiedział (ja się nawet nie odezwałam), albo przepytując mnie z lektury zadawała pytania typu: jakiego koloru był samolot przelatujący nad wioską, tylko dlatego, że znała jakiegoś Krzysztofa, o tym samym nazwisku, co moje. Nawet moja mama mi uwierzyła, że z tą babą jest coś nie tak.
OdpowiedzUsuńWidzę, że pani miała naprawdę wysokie kompetencje i podejście. Pozazdrościć!
UsuńJa byłam zdolną uczennicą i raczej pilną w podstawówce. Zdarzały mi się czasem jedynki, ale miałam pasek od czwartej do ósmej klasy. Walczyłam o niego i byłam dumna, że to osiągnęłam swoją pracą, choć byli lepsi i im zazdrościła, Potem w liceum zaczęłam olewać niektóre przedmioty i stałam się humanistką. Lubiłam imprezować, ale to jakoś nie miało wpływu na oceny. Łatwo mi to przychodziło dostawać dobre oceny z polskiego, historii czy angielskiego. Maturę zdałam na piątki, byłam zwolniona z ustnych. Wybrałam polonistykę i byłam lekko ponad przeciętną studentką, dużo imprezowałam na początku, potem już mniej, ale obroniłam na piątkę. Gdyby wtedy była tak rozwinięta era komputerów i internetu może miałabym szansę na pracę w tych dziedzinach. W szkole za nic nie chciałam uczyć, zostałam sekretarką, a po paru latach specjalistką do spraw wydawnictw. Przez depresję i alkohol straciłam najlepsze lata mojego życia, nie rozwijałam się i nie zależało mi na tym, zwolniłam się w końcu z pracy. Regularnie biorę leki i jestem po leczeniu. Dzisiaj na nowo i na trzeźwo próbuję odnaleźć właściwą ścieżkę zawodową, ale na razie szkolę się i szukam tej właściwej pracy, która nie sprowadzi mnie na złą drogę i nie będzie kosztowała tylu nerwów co poprzednia. Fajnie, gdyby była związana z moimi zainteresowaniami i pasjami. Próbuję nadążyć za tym wymagającym rynkiem pracy, mając na uwadze moje niedociągnięcia. Żałuję, że nie jestem mega przebojowa, ciągle się czegoś boję, zwłaszcza tego co nowe. To bardzo utrudnia funkcjonowanie w tym szalonym świecie. Nie radząc sobie z emocjami szukałam ukojenia nie tam gdzie trzeba i wiele w życiu straciłam szans na satysfakcjonujące życie zawodowe, Dobrze, że chociaż prywatne jest takie jak chciałam...
OdpowiedzUsuńJejku, to życzę Ci powodzenia i dużo siły. Gratuluję przezwyciężenia nałogu, to nie jest proste.
UsuńJa byłam w podstawowców z tych piątkowych. Teraz moja córcia przynosi ze szkoły rożne oceny- raz lepsze, raz gorsze, ale nie wywieram na nią żadnej presji. Przez zaawansowaną dysleksję, wiem że jest jej trudniej, razem się uczymy, wymyślam jej nowe metody nauki. Dziś wiem już, że to nie dobre oceny są kluczem do sukcesu, a pracowitość i zaparcie. Z nim zajdziemy dużo dalej :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam za te metody nauki i że troszczysz się o sposób, a nie tylko o wynik.
Usuńoceny nie świadczą o wiedzy tylko czasem o widzi mi się nauczyciela... wiedza praktyczna potrzebna do życia przychodzi z czasem a nie ze szkołą i sprawdzianami
OdpowiedzUsuńTak. Są nauczyciele, którzy wyżywają się na uczniach, bo mają gorszy dzień albo ktoś krzywo spojrzy.
UsuńJa sama z siebie lubiłam się uczyć, ale nie wszystkich przedmiotów. Z matematyki i innych przedmiotów ścisłych miałam zawsze słabe oceny, wiele zależało też od nauczyciela. Na szczęście rodzice nigdy ode mnie nie wymagali samych 5 i 6 z wszystkiego, więc po prostu uczyłam się na miarę moich możliwości i z tych przedmiotów które najbardziej lubiłam :) Z perspektywy czasu żałuję, że nie poświęciłam więcej uwagi językom obcym, zwłaszcza niemieckiemu, bo teraz przydałby mi się w pracy :D Ogólnie nie rozumiem tego "ciśnienia" na super oceny z wszystkich przedmiotów, zwłaszcza, że połowa rzeczy których uczą w szkole jest zupełnie nieprzydatna w codziennym życiu, tak samo jak czerwony pasek na świadectwie :D
OdpowiedzUsuńMam to samo z językami. 12 lat niemieckiego w szkole, a ja niewiele umiem powiedzieć.
UsuńPrawda!
Zgadzam się z tym co napisałaś, uczymy się dla siebie i najważniejsze to wyciągnąć coś z tych wszystkich szkół, co faktycznie ułatwi nam życie w przyszłości:)
OdpowiedzUsuńNa przykład języki obce. :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńDla mnie cały polski system edukacji zwłaszcza tej wcześniejszej, jest beznadziejny i do poprawki. Szkoda, że nie mam na to żadnego wpływu, ale moim zdaniem szkoła powinna zapewniać dzieciom naukę podstaw z każdego przedmiotu ale stawiając większy nacisk na zajęcia praktyczne. Co jest ważniejsze, charakteryzacja pantofelka czy poprawne wypełnienie blankietu pocztowego? Np. Ja nie znam się na pitach i nie potrafię ich rozliczyć, mogłoby być zupełnie inaczej, gdybym nauczyła się tego w szkole. Po co mi znać wzór chemiczny wodoru, skoro tego nie potrzebuję w normalnym, dorosłym życiu. Ech. System oceniania jest równie koszmarny. Według mnie już mogłyby być te oceny od jednej do sześć, ale nie powinno być takiej sytuacji, że uczeń nie zdaje. Presja od najmłodszych lat, marnowanie czasu dziecka, zamiast uczyć go bezsensowych tematów można by rozwijać w nim pasję lub uczyć rzeczy przydatnych. Całe szczęście po zdanej maturze zakończyłam swoją przygodę ze szkołą i nigdy już nie wróciłabym do tych czasów. :) Świetny wpis!
Pozdrawiam cieplutko ♡
To prawda, szkoła uczy nas nieprzydatnych rzeczy. Teraz jest jeszcze gorzej z nowym ministrem edukacji... Według mnie nie powinno być ocen w ogóle, bo to jest stresujące. Siedzisz, zakuwasz, denerwujesz się tym, co dostaniesz. Lepiej jest wyjaśnić dziecku, powtarzać i sprawdzać jego wiedzę, ale bez oceniania. 1 ze sprawdzianu nie sprawi, że ktoś się nauczy czegoś, bo chce. Nauczy się, bo musi poprawić.
UsuńJa nie umiałam się uczyć rzeczy, które mnie nie interesują. Wiedza szkolna, poza podstawą przydaje się w niewielkim procencie i powinni uczyć innych rzeczy jak np. znalezienie pracy, formalności przy budowie domu, jakie leki na jaką chorobę... zamiast tego znamy jakieś otoczki, które mi w życiu nigdy nie były potrzebne. Też nie miałam nigdy paska, uczyłam się średnio z ogromną przepaścią w naukach ścisłych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kolorowo!
moja mama nigdy tego nie zrozumiała i nie zrozumie, oceny były głównie dla niej nie dla mnie, żeby nie było wstydu na mieście, bo przecież ona nauczycielka, dyrektorka itd...no ale ja mma nadzieję, że będę inna ;)
OdpowiedzUsuńZawsze miałam dobre oceny, ale jakoś nie zwracałam na to zbytnio uwagi. Dobrego tygodnia!
OdpowiedzUsuń